testuje

“O Karolu Gawrońskim oraz jego twórczości pisałem już kilkakrotnie z różnym skutkiem. Jak to bywa z interpretacją czyichś prac, jedne opisy były trafione mniej, inne bardziej. Jednak tym co naprawdę oddaje charakter postawy Karola, było wydarzenie poprzedzające ten teks

t. Poproszony o kilka słów na temat swojej wystawy skomentował to stwierdzeniem, że na samą myśl o pisaniu cze- gokolwiek robi mu się niedobrze. Niezależnie od intencji zainteresowanego, wydaje mi się, że ws- pomniane mdłości można odebrać na kilka sposobów. Nietrudno zauważyć, że na poziomie werbal- nym Karol nie jest człowiekiem specjalnie kontaktowym. Myślę też, że nie należy doszukiwać się w tym specjalnego znaczenia – po prostu nie lubi gadać o sobie i swoich realizacjach. Zestawiając taką postawę z jedną z definicji sztuki mówiącej o tym, że jest ona po prostu specyficznym sposobem ko- munikowania się, łatwo dojść do wnios

 

ku, że w przypadku Karola to właśnie komunikat wizualny staje się jego podstawową formą porozumiewania się z otoczeniem. W swojej twórczości nie musi przejmować się niewłaściwym doborem słów, krępującym milczeniem albo wysublimowanymi figurami retorycznymi. Nie oznacza to, że brakuje mu erudycji. Posługuje się wieloma sposobami narracji. Jego realizacje oscylują od prac niedosłownych, co dobrze reprezentuje np. seria portretów bez twarzy, które trudno odebrać jednoznacznie, aż do mocno narracyjnych, w których historie opowiedziane są wprost (chociaż wykraczają poza standardową ilustracyjność pozostawiając od- biorcy pole do interpretacji). Jego twórczość spajają dwa konkretne wątki przenikające się wzajem– nie. Są nimi tragedia i melancholia o natężeniu tak dużym, że wywołują coś w rodzaju dramatycz- nego śmiechu przez łzy. Moją ulubioną pracą Karola jest skromny szkic przedstawiający jego alter ego – Igora, który z opuszczoną głową kopie uschnięte liście. Wydaje się, że jest to motyw błahy, ale jeśli przeanalizować jego formę, którą jest postać narysowana od niechcenia, rozedrgana linią, na byle jakim i żałosnym skrawku papieru dochodzi się do wniosku, że do jego stworzenia nie pchnęła go żadna wzniosła depresja, czy wynikająca z wielogodzinnych przemyśleń konstatacja, że świat jednak nie jest taki, jakim postrzegaliśmy go w dzieciństwie. Jemu zrobiło się po prostu kurwa smutno i na dodatek nie miał komu o tym powiedzieć. Wyraził to za pomocą rysunku. Zdarza się słyszeć, że sztuka jest odskocznią od rzeczywistości, jednak Karol stoi na czele nurtu, który zde- cydowanie temu zaprzecza. Pokraczny koleś podrzynający sobie gardło albo wycieńczona kobieta leżąca twarzą do ziemi oraz setki innych rysunków nie opowiadają nam jedynie o kolesiu i starej babie. Odnoszą się za to do najbardziej powszechnego z szeroko pojętych tekstów kultury – życia codziennego. Wielu z nas wraca czasem do domu z chęcią strzelenia sobie w łeb. Albo z tego domu w ogóle nie wychodzimy i patrząc w telefon jemy chrupki i podróby haribo tak długo, aż nas od tego wszystkiego mdli. Każdy czegoś albo kogoś nie zrozumie, błędnie odczytuje emocje albo po prostu patrzy na czyjąś twarz, która się przed nim rozmazuje i przestaje mówić cokolwiek o czym- kolwiek. Nikt nie może być pewien, czy przypadkiem zaraz nie wyleci z roboty, nie zostanie zabi- tym przez nawalonego kierowcę albo co gorsza, nie skończy magisterki z wieczorowej psychologii. Pewnym jest, że o tych i innych kwestiach opowiada Karol w pracach, które będziecie mogli zobaczyć na wystawie.

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, co robicie na tej dziwnej planecie i po co w ogóle to wszystko, obejrzyjcie wystawę Karola. Możliwe, że jedyną odpowiedzią na te i inne egzystencjalne pytania zobaczycie w rysunku z kilkoma krzywymi choinkami i karpiem pożerającym zakrwawioną głowę śnieżnego bałwana trzymającego grabie.”

Nagłówek h2

Nagłówek h3

Nagłówek h4